Ajate odwiedziłem dwukrotnie, gdyż jeden z kolegów mojego
gospodarza z Aurangabad wprowadził mnie w błąd sugerując, iż w poniedziałki to
Ellora jest zamknięta a Ajanta we wtorek. Okazało się, iż jest w rzeczywistości
dokładnie na odwrót i zrobiłem ok. 250km na marne. Dobrze, że ruszyłem tam
wcześnie rano i dość szybko zapierdzielałem, bo dzięki temu nie straciłem
całego poniedziałku i zdążyłem jeszcze tego dnia zwiedzić Ellore o której
przeczytaliście w poprzednim wpisie. Kolejnego dnia ruszyłem także dość
wcześnie lecz znając już drogę i korzystając z niezawodnego jak do tej pory
GPSu przemierzyłem ją dość sprawnie z małym postojem na śniadanko po drodze.
Uwielbiam zatrzymywać się w przydrożnych knajpkach w małych wioskach gdzieś na
totalnym zadupiu, gdzie pojawienie się białasa wzbudza sporą sensację.
Oczywiście ludzie w tych miejscach nie porozumiewają się swobodnie po angielsku,
ale jakoś nie stanowi to problemu. Na ogół wybieram miejsce, gdzie ktoś już coś
wcina i jak mi się podoba to mówię/ pokazuję że chcę to samo. Kilka razy
trafiłem na naprawdę pikantne potrawy, ale zawsze bardzo smaczne. Kontynuując
tą przydługawą dygresję uwielbiam hinduskie potrawy. Wszystkie jeszcze nie zdarzyło
mi się dwa razy jeść tego samego lecz jednocześnie nie trafiłem na nic co by mi
jakoś kompletnie nie odpowiadało. Wielokrotnie na takich zabitych dechami
dziurach, gdzie psy szczekają wiadomo czym trafiałem na istne uczty dla mych
kubków smakowych a w dodatku za śmieszne pieniądze. Tak naprawdę wysnułem
ostatnio śmiałą teorię, że powinienem w ogóle jadać za darmo. Wielokrotnie
knajpki szczególnie te na uboczu w których się stołowałem dziwnym trafem bardzo
szybko się zaludniały, więc skoro jestem takim magnesem na klientów coś po za
sraczką mogło by mi się skapnąć nie ;) Ogólnie mój luźny stolec, skoro już
poruszyłem tą kwestie to tylko i wyłącznie moja wina. Mój brzuszek jeszcze nie
przywykł do pikantności tutejszych potraw, ale kurczę totalna rezygnacja z
pikanterii była by kastracją tego wspaniałego jedzenia. Przyzwyczaiłem się więc,
że rano musi troszkę piec mnie dupcia, a konsystencja mej kupy jest nieco
bardziej luźna ;) Prawdziwej sraczki tak naprawdę jeszcze na szczęście nie
miałem, choć raz miałem nieprzyjemność znalezienia się w tak podbramkowej
sytuacji, że byłem zmuszony skorzystać z publicznej toalety. Nie było nawet tak
strasznie a że tu zawsze w kibelkach są kraniki i miałem przygotowane na tą
sposobność mydełko, to wyszedłem z tej kabały z nawet czysta dupką :)
No dobra było jedzonko i tematy fekalne czas powiedzieć coś
o Ajancie. Jeśli jesteście niezależni i zmotoryzowani jak ja fajnie jest
pojechać tam od mniej uczęszczanej strony skąd jest piękny widok na cały
kompleks. To właśnie ponoć z tego miejsca spostrzegł je pewien brytyjski oficer
odkrywając je dla całego świata. Prowadzi stąd normalna przygotowana ścieżka na
dół w kierunku kompleksu świątynnego. Po drodze można podziwiać dość ładny
wodospad i pstryknąć jeszcze kilka zdjęć z góry. Wspinanie się z powrotem tą
samą drogą w upale nie jest już tak przyjemnie, ale w 20 minut da się to
zrobić. Z miejsca, do którego prowadzi owa ścieżka trzeba troszkę się cofnąć,
gdyż należy jeszcze zawitać do kasy i zakupić bilecik za 500 rupii. Niestety
obejść się tego nie da bo kawałek dalej stoją i sprawdzają bilety. Miejsce to
różni się tym od Ellory, wiele jaskiń/świątyń jest lepiej zachowanych. Można tu
podziwiać pradawne malowidła których w Ellorze się nie uświadczy. Dużą zasługę
w zachowaniu tego miejsca w miarę dobrej kondycji mają ponoć Japończycy, którzy
ze względu na Buddę zaopiekowali się tym miejscem. Jeśli chodzi o turystów z
Japonii to w Ajancie pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, że stworzyli
niepowtarzalny klimat a nie tylko latali ze swoimi wielkimi aparatami jak
zawsze. W jednej ze świątyń wycieczka, w skład której wchodziło dwóch
buddyjskich mnichów w pewnym momencie przysiadła i zaczęła śpiewać coś w
rodzaju mantry. Nawet kilka wrzeszczących hinduskich bachorów nie zniszczyło
tej magicznej chwili i przez moment świątynia faktycznie stała się świątynią. Mam
filmik, lecz pewnie tego nie odda no i jeszcze nie wiem czy będę potrafił go
tutaj zamieścić ;)
Więcej o tym świątynnym kompleksie nie będę się rozpisywać,
gdyż nie mam pewnie wystarczającej wiedzy a wszystko jest dostępne w necie dla
zainteresowanych. Z mojej strony gorąco polecam gdyż Ajanta jak i Ellora mają
swój magiczny klimat. Oczywiście fajnie było by tu pospacerować bez tabunów
hinduskich turystów (tu także byłem w okresie Diwali). Pomimo tych
niedogodności każdy tu gdzieś znajdzie chwilkę odosobnienia i zadumy nad tym co
ręka ludzka była w stanie zrobić wieki temu.
Piękne fotografie i jeszcze piękniejsze widoki. Czekamy na dalszy ciąg reportażu z Twojej podróży. Tato
OdpowiedzUsuń