czwartek, 27 października 2016

Mumbai / Bombaj Indie


























Zacznijmy od nazewnictwa po za polskim chyba nigdzie już nie funkcjonuje nazwa Bombaj/y dlatego pozwolę sobie pisać o nim jako o Mumbai-u. Nie opiszę wam też za dużo turystycznych atrakcji bo na chwilę obecną nie miałem czasu jakoś bardzo się w nich zagłębiać. Oczywiście przelazłem z buta większość głównej turystycznej dzielnicy Colaba z której zobaczycie parę słabych fotek powyżej. Głównymi jej atrakcjami jest oczywiście Brama Indii i znajdujący się na przeciwko niej Hotel Taj Mahal. Szczerze nic specjalnego. Jako biali ludzie przygotujcie się jednak na to że tłumy miejscowych i zamiejscowych Hindusów będę chciały sobie zrobić fotkę z wami. Jeśli więc ktoś marzy o tym by poczuć się jak gwiazda Indie to zdecydowanie miejsce dla was.
Pomówmy jednak o Mumbaiu jako całości. Jest on olbrzymi i by poruszać się po nim potrzeba mnóstwo czasu. Najlepszym sposobem jak dla mnie pod względem ceny i szybkości przemieszczania są lokalne pociągi (pomijając własny motocykl ale to zupełnie inna historia ;). Ich wygląd w nocy gdy nie było już tłumów zobaczycie na kilku fotkach. W dzień w szczególności w godzinach szczytu gdy się nimi poruszałem wypchane są po brzegi i raczej myślałem by dotrzeć do celu w jednym kawałku i z całym dobytkiem niż o pstrykaniu zdjęć. Cóż piękne nie są ale działają :) By sprawnie z nich korzystać musicie zaopatrzyć się w aplikację na smartphone nazywająca się m-Indicator. Jest świetna i offline. Znajdziecie w niej zarówno całą mapę wszystkich linii jak co najważniejsze możliwość wpisania stacji początkowej i końcowej a aplikacja powie wam, o której godzinie z jakiego peronu jedzie wasz pociąg, gdzie się przesiąść itd. Co tam, że na wielu stacjach bywają oznaczenia peronów tylko w Hindi ale od czego jest komunikacja werbalna z lokalesami. Większość z nich w brew pozorom włada bardzo dobrze a przynajmniej komunikatywnie angielskim. Trzeba tylko się przyzwyczaić do ich specyficznego akcentu by w pełni ich rozumieć i oczywiście skumać że ich specyficzne machanie głową na boki oznacza Tak :) Największy hardcore związany z przemieszczaniem się tym środkiem transportu przeżyłem w niedzielę. Tego dnia zawsze od 11 do 16 przeprowadzane są doraźne naprawy tak intensywnie eksploatowanej trakcji. W praktyce oznacza to że nie kursuje 90% pociągów i jak już jakiś opóźniony kilkanaście/ dziesiąt wreszcie przyjedzie zaczynają się igrzyska. Nagrody są przyznawane w dwóch kategoriach. Pierwsza to oczywiście dostanie się do wnętrza lub zewnętrza pociągu druga nie mniej ważna to wydostanie się z niego na wybranej stacji. Po pamiętnym Woodstocku w Żarach obiecałem sobie że nie będę wskakiwał do jadącego pociągu. Cóż kolejna obietnica złamana. Ale perspektywa butowania przez slamsy kilka godzin pomogła mi w podjęciu tej decyzji. Tego dnia stałem się też zwyczajnym niezwyczajnym bo gdy już zawisłem na rurze z większością mego ciała mniej więcej w środku pociąg się zatrzymał a reszta dzikiego tłumu zaczęła napierać szukając swego skrawka pociągu by móc się wraz z nim przemieścić. Oczywiście wszyscy wsiadający mieli głęboko w poważaniu fakt że kilkanaście osób w tej samej chwili zamierza wysiąść. Wśród nich była kobieta z około 2 letnim zapłakanym dzieckiem na rękach i kolejnym ryczącym mniej więcej 4-5 letnim maluchem obok niej. Udało mi się jakoś łokciami rozepchnąć tłum zaprzeć się o rurę i stworzyć swoisty tunel pod moimi rękami by biedna rodzinka mogła opuścić pociąg. Początkowo oczywiście nie obyło się bez delikatnie mówiąc wyrażania niechęci wobec mojej heroicznej postawy przez niedoszłych wsiadających jednak gdy już ruszyliśmy wielu jadących szczęśliwców kiwało mi z uznaniem i nawet poklepało po plecach.
Morał tej historii jest prosty jeśli nie czujecie się na siłach walczyć z dzikim tłumem omijajcie pociągi w każdą niedzielę pomiędzy 11 a 16 (a nawet i później bo rozładowanie haosu trwa potem jeszcze parę godzin), a także czasami w godzinach szczytów, szczególnie na najpopularniejszych przesiadkowych stacjach.
Czego mnie nauczył Mumbai podczas tych pierwszych kilku dni ... cierpliwości. Życie przeciętnego mieszkańca tej olbrzymiej aglomeracji polega w większości na czekaniu. Czekaniu w kolejce po bilet (czasem i 30 minut kupić można tylko jeden ważny godzinę, ewentualnie w dwie strony lecz wtedy wracać można z tej jednej stacji), na pociąg często opóźniony do którego nie wiadomo czy da się wsiąść, na decyzje urzędników, w gigantycznych korkach które trwają nieprzerwanie aż do późnych godzin nocnych czy nawet w kolejce do masakryczne obskurnego kibelka.
Mumbai to olbrzymi tygiel kulturowy. Spotkać tu można wyznawców wszystkich dostępnych w Indiach religii i języków a jest ich całe mnóstwo. Przetrwać i osiągnąć mój cel jakim było kupno motocykla udało mi się jednak tylko dzięki fantastycznym ludziom napotkanym na mej drodze. Od ubogich bezdomnych z uśmiechem na migi tłumaczących mi kiedy wysiąść z pociągu po bogatych żyjących w innym świecie Couchsurferów na co dzień uczestniczących w nieustannej zwariowanej gonitwie szczurów a mimo tego potrafiących znaleźć trochę czasu na pomoc podróżnikowi z polski. Byli to hindusi, buddyści, muzułmanie katolicy Sikhowie i wielu wielu innych którym z głębi serca dziękuje pomimo iż nigdy tego nie przeczytają. 

5 komentarzy:

  1. Trzymaj się Synu. Życzę szerokiej drogi na motocyklu i szczęścia, bo w Indiach będzie Ci potrzebne. Czekam na Ciebie niecierpliwie w domu. Mam nadzieję, że wrócisz zdrowy i zadowolony ze swojej wędrówki. Tato

    OdpowiedzUsuń
  2. Niczym bohater z powiesci 'Shantaram' :) Dobrego pobytu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia i cierpliwości, będziemy czytać o przygodach. Buziaki Siorka, Kuba i Kajtek. ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Dotarłeś! :) Przyjemności! Pozdrawiam, Marysia

    OdpowiedzUsuń
  5. Wincyj! Wincyj! Bede to czytał z dziką ciekawością! Powodzenia w tym szalonym kraju

    OdpowiedzUsuń